czwartek, 28 sierpnia 2014

Stany wojenne

(z cyklu „Reflektory” na blogu Reflektor)
*

Coś rozpękało się w głowie, samym jej środku,  a jednak dźwięk pochodził z zewnątrz. Nie umiała wychwycić jego źródła. Tuż przy uchu jak łamanie suchej gałęzi. Albo zaraz nad głową jak wbijanie gwoździ w ścianę. Łoskot budził ją zawsze o tej samej porze. 3:21. Zrywa się z łomotem serca, przerażona. Aniele Boży Stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój.. Zapala lampkę, sprawdza skąd ten huk. Nic, tylko łóżko, stolik, na nim szklanka wody, zamknięte okno, na parapecie dwie doniczki z kwiatami. Nic więcej. Skąd to jest? Co to jest? Wraca pod kołdrę i światło. Aniele Boży Stróżu Mój.. nasłuchuje. Cisza. Zamyka oczy, Aniele Boży koi jej lęk, oddech wyrównuje się, zasypia. TRACH. Zrywa się tłukącym się sercem.
*

Spękana, pomarszczona skóra dłoni swędzi mocno. Dziewczyna nerwowo zaczyna drapać wierzch  to lewej, to prawej, na przemian, sztywnymi palcami. Do krwi.  - Cholera, znów to samo – ogląda zadrapania.  Ręce ciężko opadają. Idzie do łazienki. Wolno, z wysiłkiem odkręca kran. Zimna woda obmywa poranione dłonie i na wpół zaciśnięte palce. Wpatruje się w spływającą stróżkę. Po kilku minutach z zamyślenia wyrywa ją uczucie przenikliwego chłodu. Spogląda na dłonie: - Jak trupie gnaty - szepcze.  Ręce znów bezładnie opadają wzdłuż tułowia. Podniesie je zaraz i wytrze o spodnie. Nie, nie są mokre od wody, ale od lepkiego, zimnego potu.  Zaraz wróci się do łazienki, by teraz ciepłą wodą zmyć kleistą wydzielinę.  Potem dłonie znów zaczną ją swędzieć  tak mocno, że zacznie się drapać. Znów pójdzie zmyć krew,  a potem dłonie znów opadną bezsilne.
*
Zapisuję w zeszycie kolejne działania i zdarzenia. Godzina 11:14 rozmowa telefoniczna z K., godzina 20:00 piszę do pliku o nazwie: tron.docx, po próbie kupiłam sok i chleb. Zajmuje mi to dużo czasu. Zeszyt i ołówek mam zawsze przy sobie, bo jeśli nie zapiszę czegoś zaraz po zdarzeniu, nie będę pewna, czy miało ono miejsce. Że mam zeszyt i ołówek jakoś pamiętam, ciekawe. Moja pamięć jest cudowną niebytnością. Uwalnia mnie od bólu. Moja pamięć jest najlepszą bronią depresji, powoduje, że wierzę we własne wariactwo. Pani Terapia mówi, że to nie tylko depresja, ale działanie tabletek przeciw i na coś. Tak chyba mówi, bo mam to zapisane.
Teraz zapisuję: - Pamiętaj żebyś zapisywała. To duże litery nakreślone zielonym markerem. Przez dwa dni nie zapisywałam i nie pamiętałam, że skrzywdziłam K.
Dziś godzina 15:20 telefon do K. Nie odbiera.
15:30 sms od niej: Po co znów dzwonisz, przecież masz mnie w dupie i nie chcesz mnie znać. Czytam i nie pamiętam.
15:31 odpowiadam: Jeśli tak powiedziałam, przepraszam, nie pamiętam naszej rozmowy, wybacz. 15:32 - Nie kłam, to chamskie
15:33 poddaję się. Teraz jestem jeszcze chamską kłamczynią.
*


Jestem oszczędna i gospodarna. Tygodniowo wydaję kilka złotych na jedzenie. Czasem kupuję więcej gdy ma mnie ktoś odwiedzić. Wystarczy, że mnie przeraża pustka, innych choćby z lodówki straszyć nie musi. Nie lubię marnować jedzenia, więc staram się dawać gościom wszystko co mam. Zostawiam tylko kromkę chleba, jabłko i kawałek białego sera. Żeby było na jutro. Włączę rano tvp info, zrobię sobie kromkę i w ciągu wiadomości postaram się zjeść. Zawsze łatwiej coś przełknąć w towarzystwie. Wiadomości trwają pół godziny. W moim przełyku trwa bitwa. Od strony żołądka zwarte szyki bólu i jakiejś potwornej siły napierają na zmasowany atak kęsa ledwie przegryzionego i połkniętego. Na pomoc przychodzi woda. Jaki będzie wynik nigdy nie wiem. Pan od pogody się uśmiecha niezależnie, czy ma być ładnie, czy brzydko. I ja się uśmiecham niezależnie, czy zaraz polecę do kibla, czy tylko umyć zęby w łazience.

Dominika Jagiełło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz